Nie mogliśmy doczekać się świat – wspomina Kazimiera Zarodkiewicz z Wężewa
Tygodnik Ciechanowski 1997 nr.52 s15
23 grudnia 1997 Publicystyka
-Dawniej Bożemu Narodzeniu towarzyszył bardziej świąteczny nastrój. Po spożyciu wigilijnego posiłku cała rodzina spotykała się przy choince, brała za ręce i tworząc koło śpiewała kolędy -78- letnia Kazimiera Zarodkiewicz z Wężewa (gm. Krasne) wspomina ,jak wyglądały święta Kilkadziesiąt lat temu
Inne były już same przygotowania do świąt Bożego Narodzenia. Przez cztery tygodnie poprzedzające Wigilię nie jedzono mięsnych potraw. Jedynymi tłuszczami, które spożywano było mleko i olej. – Nie można się było doczekać, kiedy skończy się post – mówi pani Kazimiera .
Dziś wiele gospodyń kupuje na święta gotowe wyroby w cukierni . Dawniej gospodynie same piekły różnego rodzaju placki . W niektórych biedniejszych domach pojawiał się one jedynie z okazji najważniejszych świat. Nic dziwnego że ich smak pamiętano bardzo długo. Przed świętami na wsi zawsze wyrabiano też różne wyroby wędliniarskie i mięsne.
Panowało przekonanie , że Boże Narodzenie jest znakomitą okazja do zapomnienia o jakichkolwiek rodzinnych lub sąsiedzkich sprzeczkach .Nawet najbardziej zatwardziali wrogowie przepraszali się w okresie adwentu. Bali się że nie otrzymają od księdza rozgrzeszenia podczas spowiedzi .W dniu Wigilii również poszczono. Obfity posiłek spożywano dopiero wieczorem. Gdy na niebie zabłysła pierwsza gwiazda, gospodarz przynosił siano na stół, przy którym zasiadała cała rodzina. Gospodyni przykrywała go białym obrusem.
Potrawy wigilijne wyglądały jak te współczesne . Nie wszystkich stać było na przyrządzenie dwunastu dań. Starano się jednak, ażeby było ich tyle ,ilu Chrystus miał apostołów…
Wieczerzę zawsze rozpoczynał gospodarz .To on pierwszy składał wszystkim życzenia i dzielił się opłatkiem najpierw z żoną a potem z dziećmi i pozostałymi krewnymi. Bywało, że na Wigilię do domu rodziców pani Zarodkiewicz przyjeżdżało 20 osób. Tak jak nakazywała tradycja – jedno miejsce przy stole zostawiano puste dla nieznanego przybysza. Zdarzało się że zasiadł przy nim biedak lub zbłądzony podróżny . Najskromniej wyglądały Wigilie w czasie okupacji. Gdy niebyło opłatka. Dzieliliśmy się chlebem – opowiada kobieta. Po dzieleniu się opłatkiem wróżono sobie na podstawie długości siana wyciągniętego ,spod obrusa. Starsi starali się dowiedzieć jak długo będą żyli. Młodzi dociekali, kiedy staną się małżonkami.- Wróżbami zainteresował się 6-letni siostrzeniec. Zapytał ojca, co po wróżbie trzeba zrobić z sianem. Usłyszał żartobliwą odpowiedz, że trzeba je …. zjeść. Uwierzył i zabrał się do jedzenia – śmieje się pani Zarodkiewicz. Siano jest symbolem miejsca, w którym urodził się Jezus Chrystus. Resztki opłatka wraz z sianem ojciec zanosił po wieczerzy krowom. Wierzono, że tego dnia mówią one ludzkim głosem.
Święty Mikołaj, jeśli już się pojawił, przynosił dzieciom na ogół słodycze lub owoce cytrusowe. Nie było zwyczaju dawania prezentów osobom starszym. Co ciekawe, dzieci nie marzyły o wymyślnych podarunkach, lecz o tym by wiodło im się w nauce lub w dalszym życiu. Nieodłącznym elementem świat bożego narodzenia była choinka. Kilkadziesiąt lat temu uważano ,że powinna być równie wysoka jak mieszkanie. Niewielu mieszkańców wioski kupowało świąteczne drzewko. Większość „przynosiła” je z lasu, w tajemnicy przed leśnikiem. Choinkę ustawiano na środku pokoju i ubierano własnoręcznie wykonanymi ozdobami – zawsze rano w dniu Wigilii. Za ozdoby służyły również ciasteczka w kształcie gwiazdek i cukierki, które wieszano z Myśla o najmłodszych. Ozdabiano również samo mieszkanie, m.in. wyrobami ze słomy nazywanymi pająkami.
O godzinie 23.00 po Wigilii wszyscy spotykali się w kościele na pasterce. Tu również śpiewano wspólnie kolędy i modlono się. Dowcipnisie rzucali z chóru grochem w pozostałych uczestników nabożeństwa. Nikt się jednak nie obrażał, bo zwyczaj znany był od dawna.
Następnego dnia, podczas pierwszego dnia świąt, po mszy można było nareszcie spróbować jak smakują wędliny. A trzeba przyznać, że po miesięcznym poście smakowały one znakomicie…. Między Bożym Narodzeniem a ostatnim dniem grudnia nie odbywały się żadne zabawy. Młodzież chętnie odwiedzała się w domach, W wolnych chwilach urządzano wspólne gry. Ten kto w nich przegrał, oddawał pozostałym fant, który potem musiał odkupić – śpiewając piosenkę lub deklamując wiersz.
Wesoło było również podczas sylwestra. Tego wieczora wszystkie panny we wsi zajmowały się myciem okien pomalowanych farba przez kawalerów. Malowanie nie było „sztuka dla sztuki”. W ten sposób dawano dziewczynie do zrozumienia, że interesują się nią młodzi mężczyźni. Sylwester był szaloną nocą jeszcze z innego powodu. Młodzi mieszkańcy wioski spotykali się w grupach, by robić innym różnego rodzaju psikusy. Bywało, że potrafili wciągnąć wóz ( dawniej nie były one masywne) na stodołę lub bramę na zamarznięty staw.
We wsi były dwa sklepy spożywcze, ale żaden z nich nie handlował alkoholem. Podczas Wigilii nikt nie pił alkoholu. Amatorzy trunków raczyli się dopiero następnego dnia domowym piwem, przyrządzonym z buraków, chmielu drożdży i wody.
Zdaniem pani Kazimiery Zarodkiewicz młodzież sama potrafiła organizować sobie czas. Choć nie było telewizorów –nikt się nie nudził.
–Teraz już niema takich świąt – żali się nasza rozmówczyni. Chętnie wspomina dawne czasy. O tym, jak dawniej spędzało się Boże Narodzenie opowiada wnukom. Ma ich aż piętnastu……
Wysłuchał RN
Z najlepszymi życzeniami Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku 2017.
Zarząd OSP Wężewo