Krzysztof Wyszkowski
Wstęp
Druga wojna światowa pojawiła się kilkakrotnie na łamach naszej strony internetowej w artykułach, takich jak np.: ”Stanisława Halina Załęska – Powrócił, by zginąć” https://osp.wezewo.info/?p=6292)”, „ Nasz Ksiądz” ks. Jan Karwowski – proboszcz w Krasnem od 18.07.1932 r. do 11.01.1940 r.” https://osp.wezewo.info/?p=9742), oraz Szkoła Powszechna w Wężewie 1921 – 1939” (https://osp.wezewo.info/?p=12392). Wynika z nich, jaki wielki ślad pozostawiła w naszej lokalnej historii ta wojna, a szczególnie jej początek i koniec. Na postawie opowiadań naszych bliskich, które od dzieciństwa towarzyszyły nam w naszych domach, widać ogrom przeżyć, jakich doświadczyli nasi rodzice i dziadkowie w czasie wojny i okupacji. Możemy tylko częściowo wyobrazić sobie ogrom tragedii i traumy, jaka ich spotkała. My, następne pokolenie, pamiętając to, co przeżyli nasi przodkowie, też przeżywamy to razem z nimi, nawet dziś. Ten artykuł jest tylko próbą naszkicowania obrazu, co się działo w naszej wsi i okolicy w tamtym czasie. Nie jest to próba całościowego podsumowania lat 1939-1945, tylko kolejny opis niektórych wydarzeń, które miały miejsce w naszej miejscowości, oraz historie niektórych osób, które żyły w tym okresie w Wężewie. Przedstawione w niniejszym artykule tabele nr 1, 2, 3 i 4, sporządzone na podstawie danych z dokumentów archiwalnych, przedstawiają tylko w części ogrom prześladowań i martyrologii mieszkańców Wężewa. Trzeba pamiętać i podkreślić, że w okresie okupacji niemieckiej i sowieckiej takie losy dotyczyły także innych mieszkańców gminy Krasne i naszego powiatu.
Wspomnienia i dane archiwalne
Tuż przed wybuchem II wojny światowej ogłoszono powszechną mobilizację mężczyzn, również z Wężewa. Do armii polskiej wcielono lub już służyło kilkanaście osób, między innymi Antoni Zarodkiewicz, Jan Otłowski, Józef Bartosiewicz i Franciszek Gołota. Do służby pomocniczej, np. do kopania okopów pod Mławą, wezwano między innymi kombatantów wojny polsko-bolszewickiej Leopolda Błaszczaka i Antoniego Zarodkiewicza.
1 września, od rana zwarte formacje samolotów niemieckich kierowały się na południe. Słychać było eksplozje i pogłos dudnienia wybuchów na północy. Dzieci zostały w domach zamiast iść na rozpoczęcie roku szkolnego. Wśród dorosłych zapanował niepokój i zaczęto pośpiesznie i w tajemnicy pakować i zakopywać cenniejsze rzeczy. Zrobili to między innymi strażacy z OSP w Wężewie, zakopując ważniejszy sprzęt strażacki, i proboszcz w Kranem – zamurowując w podziemiach kościoła ukryte w trumnie święte relikwie i precjoza. Czyniono to z przezorności (tzw. „mądrość ludowa”) i po namowach starszych mieszkańców, którzy przeżyli dwie wojny i rewolucję. Mimo ogromnej propagandy rządowej, typu „nie oddamy nawet guzika” itp., ludzie wiedzieli swoje. Odgłosy wybuchów były coraz głośniejsze, coraz więcej osób uciekało w kierunku Warszawy, u niektórych ludzi widać było panikę.
2 – 3 września przyszło polecenie wojskowych o ewakuacji ludności do następnej miejscowości na południe, o „kilometr wstecz”. Całe rodziny przeniosły się do Mosak, a te co nie zmieściły się powędrowały do Zalesia. Mieszkańcy Zalesia i Mosak zrobili to samo, przenieśli się dalej na południe. Od pierwszych godzin wojny cały czas latały samoloty niemieckie w stronę Warszawy, by ją bombardować. Niektórzy z mieszkańców Wężewa i okolicznych miejscowości, uciekali dalej w stronę Pułtuska, który też płonął od bomb. Nierzadko kolumny uciekinierów były ostrzeliwane przez niemieckie samoloty, pojawiły się pierwsze ofiary nalotów, chowano je w pośpiechu lub zabierano na wozy. Kilka kilometrów przed Pułtuskiem, widząc łuny nad miastem, w gronie uciekinierów postanowiono, że trzeba kierować się w kierunku Wyszkowa, na wschód i dalej w bezpieczne miejsce. Jakie było ich zdziwienie i przerażenie, gdy pojawiły się osoby właśnie uciekające z Wyszkowa, który także płonął. W szeregach uciekinierów rozbrzmiewały przerażające słowa „Wyszków płonie, Wyszków płonie, tam są Niemcy”. W ogólnej rozpaczy i załamaniu większość mieszkańców Wężewa postanowiła wracać do domów. Niektórzy postanowili kontynuować podróż na wschód. Ci, co wracali przedzierali się nocami wśród cofającego się wojska polskiego i nacierającego niemieckiego. Bałagan był przeogromny, często rodziny gubiły swoich członków, słychać było nawoływania imion bliskich i pytania o nich przechodzących ludzi. Dorośli i dzieci płakali z bezsilności i strachu, który ogarniał uciekinierów. Przerażone bydło ryczało, a zwierzęta gospodarskie biegały luzem. Skowyt i szczekanie psów, które towarzyszyły uchodźcom, dopełniały obraz mrożący krew w żyłach. Niektóre konie w zaprzęgach padły od kul lub z wyczerpania albo zostały zarekwirowane przez wojsko. Nie robiły wrażenia na wojskowych płacz i lament ojców i matek, że nie będą mieli jak dostarczyć dzieci i „majątek” do domu. Nie było wyjścia, trzeba było ciągnąć wozy samemu. I taka podróż trwała kilka dni i nocy. Brudni, wyczerpani i przerażeni dotarli do domów, do siebie na wsi, gdzie jeszcze zastali mieszkańców Żbik, którzy też byli w nie lepszej sytuacji, ponieważ wygnano ich z domu a na ich miejsce przybyli mieszkańcy Gostkowa.
4-września rano na naszych terenach były jeszcze wojska polskie. Część Mazowieckiej Brygady Kawalerii obsadzała stanowiska wzdłuż linii Szwejki – Krasne – Wężewo – Żbiki, a część była wysunięta aż do lasu opinogórskiego. Polska odwodowa 8 Dywizja Piechoty przez krótki czas próbowała powstrzymać natarcie niemieckie na kierunku ciechanowskim, w okolicy Woli Wierzbowskiej i drogi od strony Gruduska. Próba załamała się, pod wpływem spóźnionych rozkazów i złego wglądu sytuacyjnego. Mogli tylko obstawić odwrót i spowolnić nieprzyjaciela, by nie okrążył zgrupowania wojsk pod Mławą. W tym dniu Mazowiecka Brygada Kawalerii dostała rozkaz, by wycofać się do Pułtuska i tam zorganizować obronę. Część rannych kawalerzystów, lub tych, którzy utracili konie, została w domach lub w remizach w Wężewie i Krasnem. Później Niemcy przewieźli rannych z Wężewa do Krasnego i prawdopodobnie zamordowali. Zostali oni pochowani w bezimiennym grobie na cmentarzu w Krasnem jak także ci co zginęli w działaniach wojennych . Jednego z żołnierzy pochowano w lesie, naprzeciwko cmentarza, prawdopodobnie z rozkazu niemieckiego. Pozostali żołnierze polegli we wrześniu zostali pochowani na cmentarzu w Zielonej.
Po przejściu polskich i niemieckich oddziałów rodzice Józefa Błaszczaka, Janina i Damazy, którzy szukali schronienia w Mosakach, postanowili wysłać syna z powrotem do Wężewa, by zobaczył, co się dzieje? Rozkaz ewakuacji był nagły, uciekali bardzo szybko i mieli mało żywności. Po przybyciu do Wężewa, 19-letni Józef zobaczył dom pełny mieszkańców Żbików, którzy dostali takie samo polecenie przemieszczenia się na południe. Uchodźcy ze Żbików, po ucieczce żołnierzy polskich, postanowili powrócić do swoich domów. Józef postanowił przekraść się do Mosak i zanieść tę informację do rodziców. W czasie marszu, gdy był przed Helenowem, został zatrzymany a następnie aresztowany przez patrol niemiecki, pod zarzutem szpiegostwa na rzecz wojska polskiego. Jedynym powodem podejrzenia o szpiegostwo były wysokie buty, tzw. oficerki. Został zamknięty na poddaszu jednego z domów w Krasnem, prawdopodobnie w urzędzie gminnym. Znajomy woźny tego urzędu, był przerażony zaistniałą sytuacją, ostrzegł Józefa by uciekał. Ponieważ Niemcy rozstrzeliwują bez sądu podejrzanych o szpiegostwo. Powiedział, że patrole niemieckie przywiozły kilku rannych żołnierzy polskich i mają ich rozstrzelać na podwórku przed urzędem. Józef długo szamotał się z kratą umieszczoną w oknie na poddaszu. A że miał szczęście i był młodym i silnym mężczyzną, krata puściła i przecisnął się przez wąskie okno, a za nim jeszcze kilku mężczyzn. W ogólnym zamieszaniu, przy odgłosach nocnych nawoływań oraz strzałów karabinowych, jak sam mówił, cudem dotarł do lasu. Tej samej nocy, pobiegł do domu w Mosakach, gdzie byli jego rodzice i rodzeństwo. Tam opowiedział całe zajście, dostał ciepłe ubranie, żywość i szybko uciekł z powrotem do lasu, gdyż obawiał się pogoni. W lesie przebywał kilka tygodni. Od czasu do czasu przychodził do domu po żywność lub dostarczało mu ją jego rodzeństwo. Gdy zauważono, że nikt o niego nie pyta wrócił do Wężewa. Nieco później został skierowany do pracy przymusowej w folwarku w Żbikach, na tzw. szarwarki.
Ci z mieszkańców, którzy we wrześniu zostali w swoich zagrodach w Wężewie, widzieli odwrót naszych wojsk i przemarsz wojsk niemieckich i mogli porównać różnice jak dzieliły te armie. Nasza armia składała się przeważnie z konnych oddziałów, niemiecka w większości ze zmotoryzowanych. Wiele osób widziało pierwszy raz w życiu tyle sprzętu mechanicznego i od razu zrozumiało, że koniec walk jest bliski. Z opowieści rodziców i swoich doświadczeń wiedzieli, co oznacza okupacja niemiecka, bo znali ją z I wojny światowej. Więc nie obawiali się zbytnio o swój los, jak sami mówili najgorszy w wojnie jest przemarsz wojsk. No cóż, kto mógł przypuszczać jak bardzo się mylili.
Władze okupacyjne działały bardzo szybko. Już w pierwszych dniach najazdu hitlerowskiego na Polskę, Krasne zostało zajęte przez hitlerowski Wehrmacht, a w październiku rozpoczął urzędowanie gauleiter Erich Koch. Później, na jego rozkaz spędzeni Żydzi rozebrali zabytkowy dwór i skopali wokoło ziemię w poszukiwaniu skarbów rzekomo tu ukrytych. Na miejscu dworu została wzniesiona nowoczesna rezydencja gauleitera, urządzona z przepychem, z betonowymi schronami.
Pod koniec września i na początku października 1939 r. pierwsza grupa osób z Wężewa została skierowana do pracy przymusowej w majątku w Krasnem, Żbikach, Augustowie i Pionkach (Gmina Gołymin).
Jedną z pierwszych była ośmioletnia Halina, córka Janiny i Damazego Błaszczaków, urodzona 1.01.1931 r.. Do pracy przymusowej w majątku Krasne, już od września i października 1939 r., przydzielono osoby nieletnie. W dostępnych dokumentach znaleziono dane osób, których listę przedstawiono w tabeli nr 1. Lista ta może być niekompletna.
Tabela nr 1. Osoby z Wężewa pracujące przymusowo na terenie obecnej Polski (te znane)
Już od początku wojny za linią frontu działały specjalne grupy Niemców i ich pomocników, którzy mieli przygotowane listy osób do aresztowania, między innymi nauczycieli, sklepikarzy, księży a także tych, którzy skończyli więcej niż 4 klasy szkoły powszechnej. Następnie osoby te były przewożone do obozów przejściowych i tam dokonywano selekcji, albo do obozu koncentracyjnego, albo wywóz do lasu i tam rozstrzelanie.
Aresztowano i wywieziono nauczycieli ze szkół z gminy Krasne, między innymi kierownika szkoły powszechnej w Wężewie Ludwika Milewskiego, który został zamordowany w Działdowie. Nauczyciel tej szkoły – Szczepan Wójcik przeżył dwa obozy koncentracyjne (https://osp.wezewo.info/?p=12392). Księdza proboszcza Jan Karwowskiego Niemcy aresztowali w październiku, wypuścili go, by następnie znowu aresztować i zgładzić w Lasach Ościsłowskich (https://osp.wezewo.info/?p=9742). W następnych miesiącach Niemcy zaproponowali „leczenie” dla osób niepełnosprawnych, ponieważ w Polsce jest „zacofanie”. Osoby te zostały wszystkie zamordowane i pochowane w lasach za Makowem Mazowieckim i Ciechanowem. Te wszystkie wydarzenia były ogromnym szokiem dla wszystkich, nie chciano w nie wierzyć, lecz wkrótce wszystko się potwierdziło.
Takie były pierwsze dni i miesiące wojny i okupacji niemieckiej. Ludność dowiedziała się, że wszyscy będą pracować na rzecz III Rzeszy niemieckiej i jej potencjału militarnego. Zniesiono prawo własności obywateli polskich, wszystko należało do Niemców. Wężewo przydzielono do Prus Wschodnich w ramach nowej rejencji ciechanowskiej. Zaczęły się kontrybucje, podatki i inne obowiązkowe daniny, z których trzeba było się bezwzględnie wywiązywać. Krawiec z Wężewa, Pan Konstanty Kozłowski został wyznaczony do przymusowej, bezpłatnej naprawy mundurów niemieckich żołnierzy i gestapo, w siedzibie Ericha Kocha w Krasnem. Wykorzystywano Go również do szycia ubrań, głównie dla rodziny gaulaitera. Jedyną gratyfikacją za tę pracę były od czasu do czasu produkty żywnościowe, w tym wojskowe konserwy, stanowiące nadwyżki u gaulajtera. Dzieci Pana Konstantego Teresa i Tadeusz były skierowane do prac w majątku Augustów (p.tab. nr 1).
Zapanował terror, a szczególnie przybrał na sile, kiedy w Bogatem zakwaterowało się gestapo. Patrole konne niemieckiej policji zwiastowały wszystko to, co najgorsze dla mieszkańców, tj. bicie, ośmieszanie i aresztowania z byle powodu. Tak wspominał Pan Stanisław Wenda: „Niemiec jeździł konno, komendant – niejaki Gacki – taki wysoki drań. Prawie co drugi dzień przyjeżdżali do Wężewa zarekwirowaną bryką (bryczką) od księdza proboszcza z Bogatego. Zawsze we trzech jeździli, był jeszcze ochroniarz i furman”. Jesienią 1940 r. zaczęły się wysiedlenia ludzi, całych wsi, na przykład wzdłuż linii kolejowej do Ciechanowa i Przasnysza. Osoby te zostały przeniesione do Generalnej Guberni w okolice Częstochowy, często bez dokumentów, a to oznaczało obóz koncentracyjny. Wśród ludzi wysiedlonych byli uciekinierzy, którzy ukrywali się, między innymi w Wężewie. Historię takiej rodziny opisała Halina Załęska w artykule pt:„Powrócił, by zginąć” (https://osp.wezewo.info/?p=6292). Na miejsce osób wypędzonych mieli przybyć osadnicy niemieccy, lecz do tego nie doszło.
Wczesną wiosną 1941 r., tuż przed świętami wielkanocnymi, pojawiło się w Wężewie dużo policji i wojska niemieckiego. Do wybranych domów wchodzono i dokonywano aresztowań. Do wyjazdu na roboty wyznaczał sołtys i to prawdopodobnie było jego najgorszym obowiązkiem. Całe rodziny były wywożone na przymusowe roboty do Prus Wschodnich (tabela nr 2.). Środkiem transportu początkowo były ciężarówki, a później kolej wąskotorowa z Krasnego. Nasi mieszkańcy zostali wywiezieni w okolice dzisiejszego Kaliningradu. Przydzielono ich do pracy w rolnictwie u lokalnych niemieckich gospodarzy, tzw. bauerów. Praca była ciężka i niemieccy rolnicy nie zważali na choroby czy wypadki pracowników przymusowych, byli na ich miejsce następni. Każde nieposłuszeństwo było karane. Po poskarżeniu się gospodarza na polskiego pracownika przyjeżdżała lokalna policja i przewożono go do obozu koncentracyjnego. Najcięższą z możliwych prac, jaka była do wykonania, to pogłębianie stawów i jezior hodowlanych oraz kanałów nawadniających. Narzędziem do tych prac był zazwyczaj drewniany szpadel. Najgorzej miały jak zwykle dzieci, które też musiały ciężko pracować. Ich młode organizmy nie były przyzwyczajone do tak ciężkiej pracy, co później, w wieku dorosłym, skutkowało wieloma dolegliwościami. Jednak nasi mieszkańcy w większości przystosowali się do tych warunków i przetrwali do końca wojny.
Franciszek Gołota – krótka biografia
Żył w latach 29.01.1914 – 22.03.1986. Jego rodzice to Mateusz i Bronisława. Urodził się i wychował w Wężewie. Uczęszczał do Szkoły Powszechnej w Wężewie i pomagał rodzicom w gospodarstwie. Już wiosną 1939r., w wieku 25 lat został objęty powszechnym (tajnym podzielonym na etapy ) poborem wojskowym i przydzielony do nowo formowanej jednostki w Wilnie. Była to prawdopodobnie 35 Dywizja Piechoty, która powstała w pierwszym rzucie mobilizacyjnym. Przez cały wrzesień 1939 r. dywizja ta cofała się z północy na południe od Białegostoku po Lwów. Docierając do Lwowa 13 września wsparła obrońców miasta. W obronie Lwowa walczyła z wojskami niemieckimi i sowieckimi. Następnie podjęła próbę przebicia się na Węgry. Na granicy została jego jednostka została rozformowana i każdy z żołnierzy szeregowych mógł się udać gdzie chce. Franciszek powrócił przez okupowany kraj do Wężewa. Przed świętami w 1941 roku cała rodzina Gołotów została wywieziona na roboty przymusowe do Prus Wschodnich, gdzie przebywali w gospodarstwie rolnym w miejscowości Heiligenbeil do stycznia 1945 r.. Po powrocie do Wężewa ożenił się z Wiktorią Błaszczak i pracował na swoim gospodarstwie rolnym. Następnie pracował jako robotnik w Polskich Kolejach Państwowych (PKP). W dniu 22.09.1982 r. został członkiem zwyczajnym Związku Bojowników o Wolność i Demokrację (nr legitymacji 0060749).
Na miejsce wysiedleńców do ich domów przeniesiono innych mieszkańców Wężewa, a z kolei tym przeniesionym zburzono domy i gospodarstwa. Ta akcja była zaplanowana tak, by nikt nie czuł się bezpieczny i był na łasce okupantów. Domy i zagrody od „Górki” w stronę Kozina zostały zrównane z ziemią a teren przeznaczony pod uprawy. Do Wężewa zostały też przeniesione rodziny z innych miejscowości, na przykład z Mosak, gdy ich domy zostały zrównane z ziemią. Przez dłuższy okres w folwarku w Augustowie pracował przymusowo Leopold Błaszczak, weteran walk o niepodległość, odznaczony Krzyżem Walecznych. Swój medal i dokumenty jego otrzymania trzymał schowane w słoju nad kuchnią, w jednym pomieszczeniu gdzie mieszkał. Podczas kontroli jeden z żandarmów niemieckich znalazł te dokumenty i spalił je w piecu.
Poniżej przedstawiono tabelę nr 2. z wykazem niektórych osób urodzonych w Wężewie (dorosłych i dzieci) wywiezionych do pracy przymusowej na terenie innym niż obecna Polska.
Tabela nr 2. Niektóre (ustalone) osoby z Wężewa pracujące przymusowo na terenie innym niż obecna Polska
Lp. | Nazwisko i Imię | Nazwisko panieńskie | Imię ojca | Data urodzenia | Czas pracy | Miejsce pracy lub status | Data śmierci |
1 | Adamczyk Filomena | Szczyglak | Jan | 9.06.1925 | 1941/05 1945/03 | NAUSSEDEN (HEILIGENBEIL), Rosja | 18.07.2008 |
2 | Baprawski Mieczysław | Stefan | 2.04.1936 | 1941/05 1945/03 | Dziecko deportowane (HEILIGENBEIL), | ||
3 | Barańska Henryka | Florysiak | Marian | 20.03.1943 | 1943/4 1945/02 | dziecko urodzone w czasie represji rodziców GRANDEN KR.WEHLAU | |
4 | Błaszczak Honorata | Szczyglak | Jan | 15.05.1929 | 1941/05 1945/04 | HEILIGENBEIL | |
5 | Błaszczak Sabina | Gołota | Mateusz | 10.02.1923 | 1941/05 1945/01 | Okolice Królewca KALL, | 5.11.1987 |
6 | Bonisławski Gustaw | Władysław | 10.02.1927 | 1940/05 1945/02 | MAMONOWO, Rosja | ||
7 | Bonisławski Jan | Władysław | 1.09.1928 | 1940/05 1945/02 | KORDOMMEN, Rosja | ||
8 | Bonisławski Stefan | Władysław | 24.11.1931 | 1940/05 1945/04 | KORDOMMEN, Rosja | ||
9 | Dec Kazimiera | Andrzej | 20.03.1923 | 1940/12 1945/01 | STUTNY KR.HEILIGENBEIL | 12.10.1998 | |
10 | Florysiak Kazimiera | Franciszek | 26.05.1906 | 1941/05 1945/03 | GRANNEN (WEHLAU) | 28.12.1993 | |
11 | Giżyńska Henryka | Szczyglak | Eugeniusz | 1.02.1937 | 1941 1945 | dziecko deportowane (niepracujące) NOMAAMRAŁ | |
12 | Gołota Eugeniusz | Mateusz | 7.02.1927 | 1941/05 1945/04 | HEILIGENBEIL, Rosja | 26.10.2008 | |
13 | Gołota Franciszek (weteran walk –wrzesień 1939) | Mateusz | 29.011914 | 1941/05 1945/01 | Heiligenbeil Wywieziony wraz rodziną | 22.03.1986 | |
14 | Gołota Witold | Piotr | 17.04.1926 | 1941/05 1945/02 | KILDAJNY (BRANIEWO), | 28.03.1992 | |
15 | Grabowski Stanisław | Marian | 1.06.1920 | 1944/01 1945/03 | KOENIGSBERG, Rosja | 28.03.1996 | |
16 | Miłoszewski Władysław | Bronisław | 2.05.1928 | 1940/05 1945/05 | BIMBERG | 4.02.1997 | |
17 | Osolińska Stanisława | Wolińska | Franciszek | 6.06.1911 | 1941 1945 | TAPŁACKEN (WEHLAU), Rosja JAKOBZDORF | 1.04.2006 |
18 | Przyłęcka Henryka | Gołota | Mateusz | 28.05.1912 | 1941/05 1945/02 | KALL, Niemcy | 26.07.1997 |
19 | Sikorska Krystyna | Miłoszewska | Bronisław | 25.07.1925 | 1940/12 1945/01 | WEHLAU, Rosja | |
20 | Smętek Zofia | Gołota | Piotr | 3.04.1941 | 1941 1945 | dziecko deportowane (niepracujące) KILDEHNEN | |
21 | Szczyglak Marianna | Zarodkiewicz | Szczepan | 12.12.1925 | 1941/05 1945/03 | WEHLAN, Rosja SPRINDLACK-KINIDZBERG | |
22 | Szczyglak Stefan | Jan | 6.02.1923 | 1941/05 1945/05 | NEUSEJDEN | 8.09.1997 | |
23 | Szczyglak Zofia | Moczulak | Franciszek | 22.10.1905 | 1941/ 1945 | NEU DAMERAU (HEILIGENGABEIL), Rosja | 29.03.2001 |
24 | Wodzyńska Romana | Bolesław | 15.08.1936 | 1941/05 1945/01 | dziecko deportowane (niepracujące) WEHLAU Rosja | 30.10.1999 | |
25 | Wróblewski Jan | Bronisław | 24.06.1936 | 1942/05 1945/01 | dziecko deportowane (niepracujące) FRIEDRICHSRUCH (GUMBINNEN) Rosja | 30.12.2002 | |
26 | Ziętek Zofia | Stanisław | 25.03.1937 | 1941/05 1945/01 | dziecko deportowane (niepracujące) GRAUDEN (WEHLAU)Rosja |
Wczesną wiosną 1941 r., na tak zwanym przednówku, oprócz akcji wywozu na roboty, w Wężewie pojawiło się mrowie żołnierzy niemieckich przygotowujących się do ataku na ZSRR.Mimo tragicznych warunków i ciągłego zagrożenia życia, w tej niedoli, powstała niezwykła więź ludzi. W godzinach nocnych obowiązywała godzina policyjna, nie można było opuszczać gospodarstwa, lecz trzeba było sobie pomagać w różnych sytuacjach, jak to w życiu bywa, np. poród dziecka, choroba czy nawet ubój świniaka na święta. Ta ostatnia czynność była zabroniona pod karą śmierci, jak zresztą wiele innych przewinień, za które groziła najwyższa z kar w okupowanej Polsce. Przekonał się o tym między innymi Pan Henryk Czajka, który trudnił się handlem niedozwolonym towarem, jakim było mięso. Przewoził ten towar do Generalnej Guberni, zazwyczaj do Warszawy. W 1944 r. w czasie Jego pobytu w domu nagle wkroczyli żandarmi niemieccy. Próbował ucieczki, lecz został zastrzelony około 200 metrów od swojego domu. Był ranny, ale zbrodniarze nie pozwolili pomóc mu, czekali aż umrze. Strzały były słyszane w całej wsi. Przybiegli ludzie i byli świadkami zbrodni. Po tym wydarzeniu, jeszcze bardziej między mieszkańcami zapanowała większa ofiarność i pomagali sobie nawzajem jak tylko mogli. Jak wspomina Pan Stefan Błaszczak „Pana Henryka od kilku lat Niemcy ścigali, podobno chciał jednego udusić? Zabili go latem a zimą wojna się skończyła”.
Ciekawe i tragiczne zdarzenie opisał Pan Jarosław Szczyglak ze Stanów Zjednoczonych w mailu z dnia 22.04.2020 r., w opowiadaniu o swoim dziadku Edmundzie Szczyglaku z Wężewa, urodzonym w 1899 r.. Weteran walk o niepodległość (https://osp.wezewo.info/Edmund_Szczyglak.pdf) Pan Edmund zabił potajemnie świniaka na potrzeby swojej rodziny. Nie wiadomo, w jaki sposób dowiedziało się o tym SS. Niemcy za karę spalili całe gospodarstwo i chcieli schwytać Edmunda, a Jego rodziców, tj. Franciszka i Zofię Szczyglak, wywieźli na Prusy. W czasie próby schwytania Edmunda zabił on dwóch SS manów i uciekł. Jego ówczesna żona nie przeżyła, potajemnie pochowano ją w Krasnem. Swoich dwóch małych synków zostawił u siostry. Za Edmundem był rozesłany list gończy lub coś w tym rodzaju. Ukrywał się pod Częstochową aż ponad rok. Wrócił do Wężewa w 1945 r. i po około dwóch latach kupił ziemię w Kurowie, gdzie osiedlił się razem z drugą żoną Haliną. Zmarł w 1977 r. i został pochowany na cmentarzu w Krasnem. Niestety, Jego tata Franciszek nie powrócił z Prus, wróciła Jego mama Zofia, która wkrótce zmarła. Autor maila nie podał daty i miejsca tego zdarzenia oraz przyczyny śmierci pierwszej żony Pana Edmunda. Prawdopodobnie było to na początku roku 1944.
Jak wspomina Pni Alina Kozłowska „Niedaleko Wężewa, na tzw. Bobowiu przed Gostkowem, Niemcy zastrzelili Pana Szczyglaka za zabicie świniaka. Każdy chciał coś jeść. Musiał go ktoś oskarżyć, Niemcy przyjechali i zabili go na miejscu.
Bardziej szczegółowe informacje o tym tragicznym zdarzeniu udało się zdobyć Pani Grażynie Wróblewskiej (wójt Gminy Przasnysz), która skontaktowała się z Panią Wiesławą Kierzkowską (bratanicą zamordowanego). Według informacji Pani Kierzkowskiej zamordowanym był Józef Skowroński z Bobowa, urodzony w 1905 r. w Gostkowie, syn Stanisława i Marianny Waleszczak, ożeniony w 1932 r. z Jadwigą Zarodkiewicz z Bobowa, córką Józefa i Marianny Sadowskiej, urodzoną w 1907 r. w Lisiogórze. Żona zamordowanego była w ciąży. Żandarmi tak ją zbili, że zmarła ona i jej nienarodzone dziecko. Zostali pochowani w Przasnyszu. Rodzina do tej pory nie wie, w którym miejscu. Pozostała po nich jedyna osierocona córka Danuta, którą zaopiekował się stryj Władysław Skowroński. Niestety nie udało się ustalić daty tej tragedii rodzinnej.
Pani Kozłowska wspomina dalej: „W Wężewie, u Państwa Ostrowskich z powodu zabicia świniaka musieli się ukrywać w lasach przez całą wojnę”. Jak również za działalność konspiracyjną Pani Alina kontynuuje „Przyjechali do nas Niemcy, weszli do stajni i zobaczyli w toku (żłobie) ziarna owsa i tatusia (Pana Cienkowskiego) zawołali i mówią przecież znasz zasady, wiesz, że nie wolno dawać żadnego zboża zwierzakom, bo nam jest potrzebne dla wojska. Wyjął pistolet i chciał ojca zastrzelić, alei my wybiegliśmy z domu i zaczęliśmy krzyczeć i lamentować na tym podwórzu i jakoś opuścił pistolet, ale mówił, że jak jeszcze raz zobaczymy ziarno w toku, to już będzie po tobie”. Rolnicy jednak sobie z tym radzili, mięso z zabitych świń, czy cielaków zakopywali w specjalnie wykopanych i przygotowanych dołach. Niektórych Niemców dało się przekupić, szczególnie tych, co mieszkali razem we wspólnym domu. Ci rewanżowali się i dawali prezenty przysyłane w paczkach od rodziny z Niemiec, takie jak słodycze dla dzieci, czy przybory do golenia dla mężczyzn.
Zakaz spożywania wyrobów mięsnych i handlowania nimi pod karą śmierci, był to misterny plan okupantów, by osłabić społeczeństwo, na skutek niedostatku wysokobiałkowych produktów. Przez to więcej osób chorowało i było niedożywionych. Jednostki najsłabsze, dzieci i osoby starsze, umierały częściej. Niestety nie ma danych, ile osób zmarło w czasie okupacji na skutek niedożywienia i chorób, spowodowanych celowym działaniem niemieckim w naszym regionie. Wiadomo, że w czasie okupacji przysłowiowa brukiew, to był jeden z podstawowych składników diety naszych mieszkańców. Z polecenia niemieckiego w Wężewie siano i uprawiano głównie len, cebulę i grykę. Do tych prac przeznaczano głównie dzieci, a w czasie zbiorów angażowano wszystkich. Nadzór nad pracami sprawował wyznaczony komisarz.
Ziemia Krasińskich (później Czartoryskich) słynęła z hodowli buraka cukrowego, w Krasińcu była ich cukrownia. Miejscowa ludność była wykorzystywana do uprawy buraków i pracy w cukrowni. W majątkach w Żbikach i Krasnem, gdzie były lepsze ziemie, była największa produkcja. Sołtysi okolicznych wsi wyznaczali osoby do pracy na polach buraczanych. Kto się nie stawił, to tego samego dnia przyjeżdżał żandarm z gestapo, by sprawdzić powód nieobecności. Tylko ciężka choroba była wytłumaczeniem. Pan Tadeusz Gołota wspomina opowiadania matki Wiktorii „Była wyznaczona przez sołtysa do roboty i nie stawiła się, ponieważ była ciężko chora, zakażenie wdało się w nogę, pojawili się w domu z zapytaniem o powód nieobecności, matka Janina energicznie podniosła pierzynę i wskazała nogę. Żandarm niemiecki nakrzyczał na sołtysa, że kogo on wyznacza i że tylko stracił czas przyjeżdżając tu”. Były kontrakty i kontrybucje związane z tą hodowlą. Podczas kampanii buraczanej, późną jesienią 1941 roku, rolnicy i wozacy przymusowi, stojący z burakami w kolejce do cukrowni, byli świadkami pochodu ludności żydowskiej z Chorzel i Przasnysza do getta w Makowie Mazowieckim. Wieść głosiła, że jadą na roboty na wschód i że wkrótce po zwycięstwie Niemców pojadą tam też Polacy.
Najważniejszym osiągnięciem i skarbem w tych czasach było przekazywanie wiadomości od i do bliskich, którzy zaginęli w działaniach wojennych czy okupacyjnych. Pomoc osobom ukrywającym się bez dokumentów i ich karmienie, to było zadanie na miarę możliwości i bohaterstwa wielu ludzi (wiadomo, co za to groziło). Bez dokumentów byli nie tylko Żydzi, lecz także inni obywatele polscy.
Kiedy rozmawiałem z Panem Stanisławem Wendą w dniu 23.11.2018 r., przekazał mi bardzo ważną informację, tj. że w czasie okupacji w Wężewie zostali aresztowani przez żandarmów niemieckich Panowie: Zygmunt Perkowski i Jacek Kacprzak. Podobno Pan Perkowski powiedział w czasie aresztowania do niemieckiego żandarma „Chociaż macie ładne mundury, tej wojny nie wygracie”. Ta wypowiedź, choć krótka, podniosła bardzo morale wśród ludzi. Prawdopodobnie Pan Perkowski został zamordowany w podwarszawskich Palmirach, lecz nie znalazłem go na liście zamordowanych. Wykaz odszukanych w dokumentach archiwalnych osób urodzonych w Wężewie, które były prześladowane i zamordowane w obozach i więzieniach niemieckich przedstawiono poniżej w tabeli nr 3.
Tabela nr 3. Osoby z Wężewa będące w obozach: koncentracyjnych, jenieckich i więzieniach gestapo
Lp. | Imię I Nazwisko | Imię ojca | Data urodzenia | Informacja o prześladowa-niach | Data osadzenia/ zwolnienia | Miejsce osadzenia (obozu) numer | Data śmierci |
1 | Józef Bartosiewicz | 12.03.1908 | Jeniec wojenny | 7.01.1940/ 25.07.1940 | Neubrandenburg -Stalag II A -24478 | ||
2 | Stefan Wojtkowiak | 13.12.1908 | Jeniec wojenny | 21.09.1939 | Stalag I A Warszawa | ||
3 | Wacław Szczyglak | Ludwik | 25.04.1919 | Obóz Koncentr. | 5.10.1943 | KL Stutthof (Sztutowo) Stutthof | 4.03.1944 |
4 | Władysław Zarodkiewicz | Kazimierz | 18.12.1886 | Obóz Koncentr. | KL Stutthof (Sztutowo) Stutthof nr 11250 | 21.10.1941 | |
5 | Władysław Błaszczak | 16.01.1918 | Obóz Koncentr. | 15.02.1945 | KL ( Fossenburg) Bawaria podobóz Leitmeritz (Czechy) Litomierzyce nr 86968 | ||
6 | Jan Otłowski (patrz tab. nr 1) (weteran walk – 09. 1939 ) (żołnierz AK) | Wojciech | 24.11.1914 | Więzienie śledcze gestapo | 26.12.1944 | Więzienie śledcze gestapo Ciechanów Przeżył egzekucję z 16/17.01.1945 | |
7 | Antoni Zarodkiewicz (żołnierz AK) | 1894 | Więzienie śledcze gestapo | 9.12.1944 | Więzienie śledcze gestapo Ciechanów | 16/17.01. 1945 |
W roku 1943 powiał wiatr nadziei, Niemcy gdzieś na wschodzie przegrali jedną bitwę, później drugą. Ruch oporu skryty na naszym terenie zaczął nieskromnie powoli pokazywać swoje oblicze. Bardzo dobry obraz tej działalności opisał Bogdan Zarodkiewicz w artykule biograficznym o Marianie Ostrowskim. https://osp.wezewo.info/?p=9582
W tak strasznym czasie życie musiało toczyć się dalej, szczególnie sprawy religijne nabierały znaczenia w każdym domu. Dzieci z Wężewa wysyłano na nauki do pierwszej komunii św. do kościoła w Zielonej. Ponieważ w parafiach Bogate, Krasne i Węgrzynowo nie było księży, nie odprawiano w nich mszy św.. Zdarzyło się, że w okresie zimowym (przedświątecznym), gdy na mszy w kościele w Zielonej zebrali się wierni, Niemcy zabrali wszystkim ciepłą odzież, by przekazać ją swoim żołnierzom na froncie wschodnim. To były pierwsze oznaki, że Niemcy przegrywali, ale propaganda sukcesów nie ustawała. Im bliżej był front wschodni, w Wężewie pojawiało się coraz więcej żołnierzy niemieckich. Rozlokowano ich w domach, razem z ich mieszkańcami. Do lasu doprowadzono kolejkę wąskotorową i zrobiono w nim magazyn amunicji. Strażnicy tego magazynu również mieszkali w domach razem z mieszkańcami wsi. Doprowadzono do tych domów prąd elektryczny, co było pewną nowością dla osób tam przebywających.Trzeba było wzmocnić czujność i ostrożność, bo bardzo często żołnierze ci urządzali spotkania towarzyskie zakrapiane alkoholem, co było zabronione, lecz nie bardzo przestrzegane z racji zbliżającego się frontu. W stodołach, oborach i pod stertami słomy i siana ukryte były niemieckie transportery opancerzone i czołgi. Żołnierze nosili na mundurach znaki SS i trupie czaszki. W gospodarstwie Państwa Wendów ukryty był transporter opancerzony. Wśród jego załogi był Polak pochodzący z Wielkopolski, siłą wcielony do wojska niemieckiego. Tłumaczył on mieszkańcom gospodarstwa o sytuacji na froncie i w ukryciu mówił, że niedługo wojna skończy się. Pod koniec 1943 r. Niemcy wykopali w Wężewie doły, gdzie później kryły się pojazdy niemieckie przed nalotami lotnictwa sowieckiego. Mimo to, samoloty te często ostrzeliwały pojazdy ukryte w okopach. Gdy wybuchały pożary spowodowane ostrzałem, w tamtym okresie gasili go również żołnierze niemieccy. Prawdopodobnie już na początku 1944 r. w Wężewie, w pomieszczeniach szkolnych w budynku Państwa Szczyglaków, znajdował się sztab, u Państwa Otłowskich żandarmeria wojskowa, a u Państwa Kozłowskich była centrala telefoniczna. W tym czasie, do stycznia 1945 roku, podczas przestoju na froncie, żołnierze ci byli używani do akcji przeciw partyzantce polskiej na naszych terenach. Mieszkańcy Wężewa, ci młodzi i silni, byli wysyłani do budowy umocnień w okolicach Różana, Makowa Mazowieckiego i Szelkowa. Życie w tym czasie w Wężewie nie należało do najbezpieczniejszych. „Babcia prosiła mnie bym z nią chodził krowy pasać, bo Niemcy dokuczali jej, a ja miałem wtedy 8 lat ”- tak mówił Pan Wenda.
Gdy 17 stycznia 1945 r. ruszył front, tak zwana „operacja mazowiecko-mazurska”, i wojska sowieckie ruszyły przez Narew, Niemcy zdetonowali amunicję zgromadzoną w lesie obok Wężewa. Huk był ogromny, wypadły szyby z okien w domach. Odłamki leżały na polach w promieniu kilometra. To był znak do wycofania się wojsk niemieckich, które poruszały się w kierunku Gostkowa i tam okopały się na wzniesieniu za Żbikami. Były tam okopy dla artylerii przeciwczołgowej i przeciwlotniczej. Zanosiło się na dużą bitwę, więc mieszkańcy narażeni na ostrzał pochowali się w ziemiankach, tak zwanych bunkrach. Około południa pojawił się sowiecki czołg na skraju lasu i nieśmiało ruszył w kierunku Wężewa. Stanął na krzyżówkach, nagle dwa pociski uderzyły obok niego i wybuchły. Wycofał się z powrotem do lasu i za chwilę ruszyło kilkanaście czołgów, które szybko poruszając się równolegle znalazło się wśród zabudowań w Wężewie. Jak wspominał Pan Stanisław Wenda, na jeden z tak zwanych bunkrów najechał czołg sowiecki. Znajdował się w nim On oraz kobiety i dzieci, cudem uciekli spod gąsienic czołgu. Wielu mieszkańców wsi, a szczególnie z dziećmi, mimo zadymki śnieżnej, postanowiło uciekać do Zalesia. Wśród uciekinierów była wtedy Pani Jadwiga Szczyglak, która wspominała tak to wydarzenie: „Uciekaliśmy do Zalesia, szło wojsko rosyjskie, byłam wtedy ja i mojej cioci córka. Mama pozakładała na nas takie długie sukmany i chustki na głowę, żeby oni myśleli, że my jesteśmy dziećmi, żeby się do nas nie zbliżali, ale i tak zaglądali i mówili, że to są panienki. Był strach tych Rusków, jak chcieli iść do kobiet to szli”. Ludzie szukali schronienia w nielicznych murowanych domach i chlewach lub oborach z kamienia. Bomby i pociski przelatywały nad budynkami i szczęśliwie żaden nie eksplodował. Pani Alina mówiła, że w tym czasie w murowanym chlewie z kamienia, który stał na górce, chowało się może nawet ponad 30 osób.
Czołgi sowieckie w tym samym czasie ustawiły się w naszej miejscowości z zamiarem uderzenia w kierunku Gostkowa, na linię obrony niemieckiej. Nastąpiła wymiana ognia, czołgi radzieckie, a na nich siedząca piechota, ruszyły naprzód. Jeden z nich ruszył opłotkami i ulgnął w stawie. Dwa następne próbowały go wyciągnąć. Następny czołg od pocisku stracił napęd i nie ruszył do natarcia, kolejne zbliżając się do linii umocnień niemieckich zapaliły się. I wtedy z lasu ruszyła armia radziecka. Był to 3. Front Białoruski, który uderzał z Różana w kierunku na Mławę. Przemarsz wojsk sowieckich trwał dzień i noc, nieprzeliczone mrowie ludzi. W czasie ostrzału w Wężewie nikt nie zginął, niestety w Żbikach od odłamka stracił życie jeden z gospodarzy. Po bitwie i przemarszu wojsk, sołtys z Wężewa i kilku gospodarzy wyciągnęło z czołgów zwłoki żołnierzy. Jak wspomina jeden ze świadków, wyglądali jak wędzone ryby (okropny widok), pochowani zostali na łączce za Krzyżówkami, w stronę lasu. Było ich kilku, bardzo młodzi ludzie. Większa część czerwonoarmistów, którzy polegli za Żbikami zostało pochowanych na cmentarzu parafialnym w Krasnem. Ci sami gospodarze, plus kilku z okolicy, przewiozło zwłoki wozami i pochowało ich pod murem na cmentarzu. Pod koniec lat 40. przyjechała specjalna jednostka, która ekshumowała zwłoki i zawiozła je na sowiecki cmentarz do Pułtuska. Rozbite czołgi na polach między Wężewem a Augustowem stały długo i przeszkadzały w uprawie pól. Żołnierzy niemieckich pochowano w parku i w lesie w Krasnem.
O przemarszu czerwonoarmistów opowieści jest sporo, lecz wszystkie powtarzają jedno, że byli to żołnierze „gorszego sortu”, banda złodziei, którzy kradli (zabierali) wszystko, co tylko się dało, co się spodobało. Na przykład w domu Państwa Kozłowskich zrobili gruntowną rewizję (w poszukiwaniu wartościowych rzeczy), wyrzucili wszystko z szafy i z szafek kuchennych. Wysypali na podłogę mąkę, cukier, sól i kaszę, nie zważając na to, że rodzina nie będzie miała co jeść, bo ta brudna mieszanina produktów nie nadawała się przecież do niczego. Nie znaleźli niczego, to Pani Władysławie Kozłowskiej kazali zdjąć z siebie zakopiański, skórzany bezrękawnik, który zabrali. U Państwa Cienkowskich wrzucali małe prosiaki (nieoprawione ze szczeciną) do dużego garnka by je ugotować, później jedli to razem z oficerem. Mieli zegarki na rękach i nogach. Zdarzyło się, że jeden z mieszkańców Wężewa zapomniał schować obrączki i omal przez nią nie zginął. Próba nawet delikatnego oporu była bardzo ryzykowna. Matki z wielkim wysiłkiem i narażeniem chowały córki. Przebierały je w stare ciuchy i chowały przed czerwonoarmistami. Podejrzani o działalność w Armii Krajowej zostali aresztowani. Wyzwolenie Wężewa spod okupacji niemieckiej przez Armię Czerwoną nie zakończyło działań zbrojnych na naszych terenach (p. artykuł pt. „Nasza Gmina Podzielona” – Antykomunistyczne Podziemie w Gminie Krasne 1945-1949) https://osp.wezewo.info/?p=11022 .
Losy niektórych mieszkańców Wężewa i ich krewnych przewinęły się przez kilka frontów w tej wojnie. Pan Kazimierz Szczyglak zakończył swój szlak bojowy w 1947 r. aż we Francji. Pan Józef Rurka poległ w Przybiernowie w dniu 16.03.1945 r. i pochowano Go na cmentarzu w Drawsku Pomorskim. Pan Józef był uczestnikiem walk na froncie wschodnim w latach 1943 – 1945. Bardzo długi szlak bojowy odbył Pan Marian Miętkiewicz, pochodzący ze Szczuk, który po wojnie zamieszkał w Krasnem. Walczył On pod Monte Casino i zakończył swój szlak bojowy we Włoszech, za co po powrocie w rodzinne strony był przesłuchiwany przez Milicję. Pracował później w Urzędzie Stanu Cywilnego w Krasnem. Tę historię o swoim dziadku opowiedział Pan Albert Miętkiewicz z Wężewa, który też pokazał medale i zdjęcia rodzinne.
Marian Miętkiewicz – krótka biografia
Żył w latach 09.10.1913 – 27.04.1980. Jego rodzice to Tomasz i Marianna. Urodził się i wychował w Szczukach. Uczęszczał do Szkoły Powszechnej w Krasińcu, a następnie pracował prawdopodobnie w cukrowni w Krasińcu. W wieku 26 lat, pod koniec sierpnia 1939 r., został objęty powszechnym poborem wojskowym. W czasie wojny został wzięty do niewoli 01.10.1939 r. i przebywał w obozie jenieckim na terenie ZSRR. Na mocy umowy wojskowej polsko – radzieckiej z 14 sierpnia, został zwolniony w dniu 01.09.1941 r. i dołączył do 2 korpusu polskiego. Przeszedł z nim cały szlak bojowy. Służył w 18 lwowskim Batalionie Strzelców w randze kaprala. Dostał Krzyż Monte Cassino o numerze 19657. Za walki we wrześniu 1939 otrzymał także pamiątkowy medal oraz medal imperium brytyjskiego, którego zdjęcie znajduje się w gablocie, (ze zbioru Alberta Miętkiewicza, wnuka – mieszkańca Wężewa). Po wojnie postanowił powrócić do Polski i zamieszkał w Krasnem w „Ramtamcie”. Został przesłuchiwany przez miejscową milicję jak każdy żołnierz walczący na zachodzie. W niedługim czasie został pracownikiem Urzędu Gminy w Krasnem. Z czasem został naczelnikiem USC a później Sekretarzem Gminy. Udzielał się społecznie działał bardzo dużo w OSP w Krasnem piastując przez wiele lat funkcję w zarządzie. Dostał wszystkie możliwe odznaczenia za zasługi dla pożarnictwa. Założył w Gminie Krasne oddział Związku Kombatantów.
Osoby powracające z pracy przymusowej z Prus Wschodnich były nierzadko świadkami zbrodni obu stron konfliktu i same też doznawały przemocy od żołnierzy lub zwykłych bandytów. Szczególnie przykre, że bandytami okazywali nierzadko swoi (Polacy). Pan Franciszek Gołota opowiadał swojemu synowi Tadeuszowi, że po ucieczce Niemców przed Rosjanami z Prus Wschodnich, gospodarz u którego pracowali nie mógł zabrać ze sobą koni i wozu ze sprzętem, więc podarował go Franciszkowi. Ten zabrał na wóz swoją rodzinę i znajomych i ruszył do domu. Na granicy w Chorzelach żołnierze Ludowego Wojska Polskiego zabrali wszystko i zdarzenie to omal nie skończyło się gorzej.
Na podstawie danych opublikowanych przez Instytut Strat Wojennych im. Jana Karskiego – Raport tom III (https://instytutstratwojennych.pl/strona/119-tom-iii)wiadomo, ilu obywateli polskich zostało zamordowanych w Gminie Krasne i wybranych miejscowościach sąsiadujących. Dane te przedstawiono w tabeli nr 4.
Tabela nr 4. Liczba obywateli polskich (Polacy, Żydzi, Romowie) zamordowanych przez Niemców w latach 1939-1945 w wybranych miejscowościach Gminy Krasne (woj. mazowieckie) i miejscowościach sąsiadujących
Miejscowość | Gmina | Liczba zamordowanych |
Bartołdy | Krasne | 3 |
Krasne | Krasne | 41 |
Nowo Krasne | Krasne | 1 |
Pęczki Kozłowo | Krasne | 1 |
Wężewo | Krasne | 1 |
Węgrzynowo | Płoniawy Bramura | 1 |
Bogate | Przasnysz | 11 |
Dobrzankowo | Przasnysz | 2 |
Przasnysz | Przasnysz | 72 |
Maków Maz. | Maków Maz. | 64 |
Pułtusk | Pułtusk | 491* |
Ciechanów | Ciechanów | 294 |
*Zamordowani obywatele polscy wraz z osobami innych narodowości, dla których inny dokument źródłowy podał łączną liczbę zamordowanych osób, bez wyodrębnienia poszczególnych narodowości – 120
Z tabeli tej wynika, że na terenie dzisiejszej gminy Krasne zamordowanych przez Niemców było 47 osób, z których aż 41 osób w samym Krasnem. Zastanawiający jest fakt, że w Przasnyszu czy Makowie Mazowieckim jest kilka tablic i pomników upamiętniających te zbrodnie, a w Krasnem, gdzie proporcjonalnie do liczby mieszkańców było więcej zbrodni, nie ma.Trzeba konieczne sprawdzić te dane i ustalić stan faktyczny jak było naprawdę. W Krasnem na cmentarzu jest grób 3 osób zamordowanych przez Niemców, ale zbrodni tej dokonano w Ostródzie, nie w Krasnem. W Zielonej na cmentarzu jest pomnik upamiętniający zbrodnie niemieckie i sowieckie. Na cmentarzu w Węgrzynowie odnowiono w 2022 r. grób żołnierza września 1939 r..
Według danych z 18 października 1947 r., w Gminie Krasne ilość mieszkańców wynosiła 5330 osób. Według tych samych danych, w 1939 roku w gminie mieszkało 5670 osób, więc liczba mieszkańców naszej gminy w latach 1939-1947 spadła o 340 osób. Nie można na podstawie tych danych precyzyjnie określić poziom strat osobowych w naszej gminie. Wiadomo, że migracja ludzi i liczba urodzin po wojnie były bardzo duże. Jednakże trzeba podkreślić, że poziom strat i zniszczenia psychicznego i materialnego po wojnie był ogromny, z czym musieli się zmierzyć mieszkańcy Wężewa jak i okolicznych miejscowości. Nierzadko trwało to bardzo długo, nawet do dziś.
Podsumowanie
Podsumowując te wszystkie wydarzenia z Wężewa, z okresu II wojny światowej, nie sposób nie pomyśleć o tym, co teraz dzieje się w Ukrainie. Czas zatoczył koło, tragedia wojny dotyka ludzi nam współczesnych, tych żyjących za przysłowiową miedzą (ścianą). W miarę możliwości pomagajmy ofiarom tej wojny, tak jak pomagali sobie nawzajem mieszkańcy Wężewa w czasie II wojny światowej.
Źródła informacji:
- https://arolsen-archives.org/pl/wyszukiwanie-nawigacja/korzystanie-z-archiwum-cyfrowego/
- https://straty.pl/index.html
- Zdjęcie cmentarza ze Sztutowa koło Gdańska (Stutthof) – Teresa Wiśniewska z d. Wenda
- Piotr Kaszubowski „ Miejsca pamięci Września 1939 w powiecie przasnyskim http://mbc.malopolska.pl/Content/81761/wrzesien_1939_final.pdf
- Instytut Strat Wojennych https://instytutstratwojennych.pl/ III Raport https://instytutstratwojennych.pl/strona/119-tom-iii .
- Artykuł Stanisławy Haliny Załęskej –„ Powrócił, by zginąć”https://osp.wezewo.info/?p=6292)”,
- Nasz Ksiądz” ks. Jan Karwowski – proboszcz w Krasnem od 18.07.1932 r. do 11.01.1940 r.”https://osp.wezewo.info/?p=9742),
- Szkoła Powszechna w Wężewie 1921-1939” (https://osp.wezewo.info/?p=12392).
- Wspomnienia – rozmowa z Panem Stanisławem Wendą z 23 listopada 2018 r.
- Wspomnienia – rozmowa z Panią Jadwigą Szczyglak z 12 września 2019 r.
- Wspomnienia Stefana Błaszczaka z 5 grudnia 2020 r.
- Wspomnienia Benedykta Boruckiego z 25.08.2020 r.
- Opowiadanie Jarosława Szczyglaka ze Stanów Zjednoczonych (mail z dnia 22.04.2020 r.)
- Informacje Kazimierza Kozłowskiego z 14 .04 2023 r.
- Wspomnienia Aliny Kozłowskiej z 18.04.2023 r.
- Informacje i pamiątki po Marianie Miętkiewiczu – przekazał wnuk Albert Miętkiewicz 18.04.2023 r.
- Wspomnienia o ojcu Franciszku Gołocie i matce Wiktorii – przekazał syn Tadeusz Gołota 18.04.2023 r.
- Wspomnienia Józefa Błaszczaka – (przekazane wnukowi Krzysztofowi Wyszkowskiemu) oraz córko: Teresie, Wiesławie, Janinie, Alinie, Halinie.
- Informacje o cmentarzu w Krasnem Zbigniew Waśniewski
- Muzeum Historii Polskiego Ruchu Ludowego -powiatowego zespołu do spraw badania eksterminacji wsi
- Barbara Affek-Bujalska i Edward Pawłowski Księga pochowanych żołnierzy polskich poległych w II wojnie światowej. T. 4, Żołnierze Wojska Polskiego na Wschodzie, 1995, Pruszków
- Urząd do spraw kombatantów i osób represjonowanych AAN, zespół: Fundacja Polsko-Niemieckie Pojednanie w Warszawie [nr zespołu 2680]
- Centralne Muzeum Jeńców Wojennych w Łambinowicach Opolu
- Nasza Gmina Podzielona” – Antykomunistyczne Podziemie w Gminie Krasne 1945-1949 https://osp.wezewo.info/?p=11022
- Nasza Gmina Podzielona ? /krótki zarys „ciekawostek historycznych” z obecnego terytorium i administracji Gminy Krasne tuż po II wojnie światowej/ https://osp.wezewo.info/?p=9842
- Wojskowe Biuro Historyczne https://wbh.wp.mil.pl/pl/
- Zbiory prywatne Krzysztofa Wyszkowskiego, Tadeusza Gołoty, Alberta Miętkiewicz, Elżbiety Strzelec.
- Zdjęcia: Teresa Wiśniewska, Krzysztof Wyszkowski, archiwum OSP w Wężewie
- Materiały do biografii o Franciszku Gołocie – przy zdjęciu
Wspomnienia o ojcu Franciszku Gołocie i matce Wiktorii – przekazał syn Tadeusz Gołota 18.04.2023 r.https://straty.pl/szukaj-osoby.php
Zdjęcia z prywatnych zbiorów Tadeusza Gołoty
https://pl.wikipedia.org/wiki/35_Dywizja_Piechoty_(II_RP)
2. Materiały do biografii o Marianie Miętkiewiczu– przy zdjęciu
Informacje :
Alina Kozłowska – wspomnienia z 18.04.2023 r.
.Albert Miętkiewicz – wspomnienia z 18.04.2023 r.
https://straty.pl/szukaj-osoby.php .http://krzyz.montecassino.eu/18lbs.php
Zdjęcia z prywatnych zbiorów Elżbiety Strzelec
Autor główny i kwerenda: Krzysztof Wyszkowski
Autor uzupełnień i korekta: Kazimierz Kozłowski
By uzupełnić tabele i wiedzę o II wojnie uprzejmie proszę o nadsyłanie informacji i zdjęć na adres k.wyszkows@wp.pl
Za wszelkie informację bardzo dziękuję.